sobota, 28 października 2023

0.1: Wstęp

To nie jest pierwszy raz, kiedy podejmuję się pisania bloga-pamiętnika. Ale zawsze kończy się to tak, że posty miesiącami siedzą niedokończone w wersjach roboczych, a ja nijak nie umiem się zmotywować, żeby je dokończyć. Zresztą po kilku miesiącach nawet ciężko to zrobić, bo ciąg myśli się urwał i czasami nie jest łatwo odtworzyć stan, w którym byłam, kiedy pisałam danego posta, przypomnieć sobie, co dokładnie miałam wtedy w głowie, wczuć się w ton i przekaz...zresztą parę miesięcy potrafi dużo zrobić z człowiekiem, zupełnie przewrócić światopogląd i trochę dziwnie czuję się mieszając w postach pisanych jakby przez inną osobę. Psychicznie jestem na zupełnie innym etapie niż wtedy, kiedy pisałam tamte posty, mimo tego, że w moim życiu nie zmieniło się zupełnie nic i w większości dalej są one do bólu aktualne.

Kiedy czytam te szczątki wpisów sprzed paru miesięcy, naprawdę żałuję, że tak szybko się poddałam z zapisywaniem swoich przemyśleń, postępów, osiągnięć. Być może sobie wmówiłam, że żadnych nie było. Bardzo często czuję się jakbym nigdy nie rozwinęła się ponad wiek 10 lat, ale zazwyczaj wystarczy, że przeczytam swoje wypociny sprzed nawet roku czy dwóch, żeby to zweryfikować. Zmiany są (i to wielkie), ale przez moją izolację jest mi je ciężko zauważyć. I właśnie dlatego spisywanie mojego strumienia świadomości jest takie istotne - pomaga mi dostrzec tę subtelną ewolucję mojego światopoglądu i to, że zmienia się. Nawet jeśli moje życie stoi w miejscu. Fizyczna stagnacja nie oznacza, że mój umysł się nie rozwija i na wieki utknął na poziomie dziesięciolatki. Jest to dla mnie bardzo ważna realizacja.

Na tym blogu grafiku nie będzie - będę pisać, kiedy będę mieć pomysł i siłę. Nie chodzi wszak o to, żeby pisanie stało się kolejnym żmudnym obowiązkiem, który muszę wypełnić, żeby nie mieć poczucia winy. Ale teraz, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak ważne jest zapisywanie moich przemyśleń, mam nadzieję, że tych szczątkowych postów będzie mniej i że za parę lat będę się mogła w tym blogu zaczytać niczym w dobrej książce, pozytywnie zaskoczona moimi własnymi wypocinami. Nawet jeśli nikt inny ich nigdy nie zobaczy. Są one listem dla przyszłej Mnie. Przeżyłaś, nieważne, jak bardzo się bałaś, że sobie nie poradzisz. Życie nigdy nie jest tak straszne, jak się wydaje, a stresowanie się to tylko przeżywanie tego wszystkiego drugi raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

47.

Czyli pora na kolejny tradycyjny post w miesiącu! Naprawdę nie miałam pojęcia, że od poprzedniego minął już prawie miesiąc - być może te wol...