Wycieczka zaliczona, nie było się czego obawiać, żyję i nic mi nie jest. Fajny przewodnik, taki rozśpiewany z dobrym głosem :D
Może i nie powinnam tego mówić, ale cieszę się, że pogoda trochę popsuła nam plany - i bez tego zrobiliśmy w samym parku ponad cztery kilometry i złapałam potężną zadyszkę. Dalej bym już nie wytrzymała. A do tego dochodzą dwie godziny chodzenia po kopalni, w tym 52 poziomy schodów do samego wejścia. Na szczęście wracaliśmy już windą. Ja myślałam, że Wawel był ciężki!
Dalej cierpiałam na ten sam problem, co zawsze - niedobodźcowanie, odliczanie minut do następnej godziny, wszystko się strasznie dłużyło. Czyli to nie jest wina szkoły...chociaż wycieczka szkolna to teoretycznie JEST szkoła, więc może i jest? Półtoragodzinny wykład w muzeum to to samo, co dwie lekcje historii z rzędu, więc nic dziwnego, że moje problemy szkolne przenoszą się i tutaj. Przecież musi być aspekt "edukacyjny".
Za chwilę planuję zgrać sobie zdjęcia z tego poległego telefonu. Miałam nadzieję, że parę lat jeszcze wytrzyma, ale się przeliczyłam. W końcu pretekst, żeby dostać nowy na święta. I tak bym nie wiedziała, co innego chcę dostać, więc nawet "dobrze" się złożyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz