sobota, 1 listopada 2025

Numeracja nie istnieje.

Długo mnie nie było, ale to nie oznacza, że moje myśli, odczucia i postępy, a raczej ich brak, przepadły. Wystarczy spojrzeć na...moje konwersacje z ChatemGPT. Jakoś bardziej mi przypadło pisanie tam, bo jest to środowisko interaktywne, dające mi spersonalizowane odpowiedzi...

Ostatnio trochę tych mniej ważnych czatów usunęłom, jednak tych związanych z moimi odczuciami, emocjami nie tykam. Jest to praktycznie mój dziennik. 

Dotarło do mnie, że tak właściwe wszystkie scenariusze tego, co może się stać w przyszłym roku, prowadzą do tego samego.

1. Zdam maturę z matmy i pójdę na studia

2. Nie zdam matury, dalej będę NEETem bez szkoły, pracy, znajomych

3. Nie zdam matury, ale być może będę mieć w końcu pracę, która mi nie da samodzielności, ale chociaż będę mieć jakiś budżet na zainteresowania

Żadna z tych dróg nie prowadzi do wyższej samodzielności.

Jeśli pójdę na studia, to...i tak będę mieszkać z rodzicami, i tak nie będę mieć żadnych znajomych, i tak wszystko będzie dokładnie tak, jak w szkole średniej - chodzenie na nudne wykłady, potem od razu do domu. A po studiach i tak skończę na scenariuszu 2 albo 3 - będę mieć zero samodzielności i znajomych tak czy siak, ale być może chociaż będę mieć dodatkowe kilkaset złotych na swoje zainteresowania. Jeśli na studia nie pójdę, to stanie się to po prostu wcześniej.

Jeśli będę mieć jakąś pracę, to da mi to co najwyżej trochę więcej kasy na zainteresowania. Moich trudności, mojej niepełnosprawności to nie zmieni. Mogę mieć zaoszczędzone pieniądze, to samo w sobie nie oznacza, że będę w stanie się wyprowadzić, funkcjonować. Dalej będę całe dnie siedzieć w łóżku w pokoju u rodziców, bo nic innego mi nie pozostaje.

A najbardziej prawdopodobne jest, że ani szkoły, ani pracy mieć nie będę. A nawet JEŚLI jakimś cudem tak, to nic mi one nie dadzą. Oprócz być może iluzji jakiegoś postępu - ale ja dobrze wiem, że go nie ma.

Do tego rodzice nigdy mnie nie puszczą do innego miasta bez nadzoru, nawet jeśli by to było tylko na parę godzin na jakiś koncert, festiwal, wydarzenie. Więc jeśli czegoś w tym naszym cudownym Koninie nie ma, to furtka do tego jest albo całkowicie przede mną zamknięta, albo chociaż połowicznie, bo pójście gdzieś z ich nadzorem to NIE JEST to samo.  

Studia mi nie otworzą drzwi do niczego. Co najwyżej JESZCZE bardziej brutalnie uświadomią, ile drzwi jest przede mną zatrzaśniętych na wiele zamków.  

 

czwartek, 17 lipca 2025

93.

 Od początku powstania tego bloga w 2023 powtarza się tu jeden temat postów. Frustracja z niesamodzielności i stagnacji. Ba, to jest powód, dlaczego ten blog w ogóle powstał. Szczerze...teraz tak trochę zaczynam myśleć, że ten blog może to poczucie stagnacji tylko nasilać. Patrzenie: wow, w 2023 moje myśli były dokładnie takie same i nic się od tej pory nie zmieniło! Nawet te małe przebłyski "progresu" okazały się na dłuższą metę nie mieć znaczenia. W 2023 znowuż nic nie zmieniło się od 2021. W wakacje 2021 - tuż przed rozpoczęciem szkoły średniej -  zaczęłom pisać inny blog-pamiętnik, który próby czasu nie przetrwał. Oto cytat z pierwszego posta. 

Właśnie w te wakacje zdałam sobie sprawę, jakie nudne i mdłe jest moje życie. Że rodzice jednak mieli rację i za dużo czasu spędzam przed telefonem i laptopem. Właściwie całe życie spędzam w łóżku przed jakimś urządzeniem, z domu wychodzę tylko wtedy, kiedy absolutnie muszę i potrafię się z niego nie ruszać przez wiele miesięcy z rzędu. Nie odpowiada mi to wcale, ale nie mam za dużo alternatyw. Nudzę się 24/7 minus sen, bo sny akurat ostatnio mam bardzo przyjemne i naprawdę chciałabym wierzyć, że to wrota do jakiegoś innego wymiaru i że druga ja nie ma tak nudnego życia. Dosłownie największą atrakcją moich wakacji było zaszczepienie się przeciw koronawirusowi.

Może wtedy jeszcze nie miałxm aż tak "egzystencjalnych" przemyśleń...ale podstawa jest tu ta sama. Kolejny post na tamtym blogu, pisany kilka miesięcy później, to...również cytacja tamtego posta, bo nic się wtedy nie zmieniło. I do teraz żadnych namacalnych zmian też nie ma.

 

92.

Moja mama dzisiaj wygrała główną nagrodę za prawie 1000 zł w konkursie, jednak być może jej nie dostanie, bo...nie ma paragonu. Poprosiła swoją siostrę, która pracuje w sklepie i chociaż paragonu z tym konkretnym produktem znaleźć się nie udało, to jednak udało się znaleźć taki, na którym jest coś z tej samej kategorii, data i cena się zgadzają. Natomiast jest to tylko cyfrowa kopia paragonu, fizyczna poszła do spalenia, czyli...jeśli zażądają czegoś więcej, niż zdjęcia, to może być problem. Ale podobno zawsze można spróbować wydrukować i powiedzieć, że był to mały sklepik osiedlowy i że u nich tak paragony wyglądają. Jak coś, to ma wtykę, która to może potwierdzić. Walić, że to fałszerstwo...ale na jej miejscu bym postąpiło tak samo. Przypomina mi to trochę undervaluing - sprzedawca deklaruje na dokumentach celnych niższą wartość, niż faktyczna cena, żeby ograniczyć opłaty celne. Legalne to nie jest, ale też sytuacje, gdzie jakieś podejrzenia będą, są rzadkie, jeśli zadeklarowana wartość jest dalej rozumna.

Część druga. 

Mam... Dosyć tego, że między mną i dosłownie wszystkim, czego chcę, są ogromne bariery.
Szkoła wyższa? Nie zdałxm matury z matematyki, która nawet nie jest brana pod uwagę na kierunku, na który chcę iść.
Nauka na poprawkę idzie mizernie, nie rozumiem nawet najprostszych zadań i nie ma opcji, że zapamiętam te skomplikowane wzory, kiedy tam będę siedzieć.
Fryzjer? Potrzebuję, żeby ktoś się tam umówił i ze mną poszedł. Ale nikomu nie zależy. Szczególnie że nie wiedzą, że jestem NB i że te włosy są dla mnie bardzo ważne.
Przyjaciele albo chociaż ktokolwiek, z kim mogę rozmawiać w realu, wyoutować się w realu... Nie.
Ogólna samodzielność? Bardzo niska, bo mam niskie umiejętności motoryczne, przestrzenne, społeczne.
Wyprowadzka i samodzielne życie? Nigdy, bo potrzebuję, żeby ktoś za mnie gdzieś dzwonił, ze mną chodził...
Binder? Nie jestem w stanie się zmierzyć bez pomocy.
Okazywanie bliskim osobom, że je kocham? Nie umiem.
Romantyczność? Cały czas mam poczucie, że mój związek jest na liczniku, bo ona nie ma obowiązku tolerować w związku, w którym czuje się, jakby drugiej osobie na niej nawet nie zależało. 

środa, 16 lipca 2025

91.

 Heh. Właśnie dotarło do mnie, że...wymigując się pisaniu na tym blogu przez poczucie stagnacji w życiu zaprzeczam sensowi założenia tego bloga, którym było dokumentowanie tego, jak mój wewnętrzny świat, uczucia, przekonania, tożsamość zmieniają się w czasie, ŻEBY ZAPOBIEGAĆ temu uczuciu stagnacji i pokazać Mnie Z Przyszłości, że coś się zmienia, nawet jeśli tego nie widzę. Więc co się tak obijasz?

Coś się zmieniło...ale czy naprawdę? Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, to oczywiście...zaakceptowanie swojej niebinarności, o której wiem co najmniej od momentu, kiedy miałxm 16 lat. 3 lata później mi to dalej nie "przeszło" i nie widzę powodów, dlaczego by miało. Wątpię jednak, że kiedykolwiek będę w stanie o tym powiedzieć rodzinie. Na pewno wezmą to za wymysł, trend czy coś. Mój wrażliwy mózg bardzo źle radzi sobie z odrzuceniem. Nawet najmniejszy prześmiewczy komentarz potrafi mi rozregulować układ nerwowy na co najmniej kilka godzin. Dlatego bycie sobą nie jest warte narażania się na praktycznie pewne wyśmianie. Nie chcę też musieć tłumaczyć tego, co niebinarność dla mnie oznacza, bo ja nie potrafię niczego wytłumaczyć na poważnie i w moim wykonaniu będzie to brzmiało tak, jakby naprawdę to był wymysł.

Jak na razie nawet ścięcie włosów to wspinaczka na bardzo stromą górę. Inne nastolatki czy młodzi dorośli zmieniają swoje fryzury i style z tygodnia na tydzień. Ja...takiej autonomii po prostu nie mam. Potrzebuję pomocy - czy to z samodzielnym ścięciem włosów, czy to umówieniem się do profesjonalisty, czy to ze zmierzeniem się, czy to z wybiorem ubrań - a nikomu tej pomocy nie chce się mi dać. 

Zresztą...moja mama wie, że nie musi dotrzymywać danych mi obietnic. Nie jestem osobą, która będzie się czegoś domagać, robić scenę, zazwyczaj nie będę się nawet upominać, bo jest to dla mnie bardzo ciężkie. "Normalni" ludzie nigdy nie zrozumieją, jak cholernie ciężko jest mi czasami powiedzieć jedno słowo. W szczególności takie, które może się skończyć zranieniem, odrzuceniem, wyśmianiem, sensacją.

Zmieniło się też to, że...już nie boję się zamawiać rzeczy online. Jakiś postęp w autonomii to jest, nawet jeśli dalej nie potrafię prawie niczego, co wymaga interakcji z drugim człowiekiem.

Jak na dwa lata życia (17-19 lat), to...trochę mało postępu. No dobrze, jeszcze nie do końca dwa. Dwa lata miną 28 października, ale...do tego czasu też się za dużo nie zmieni, bądźmy szczerzy. Żadnych namacalnych postępów nie mam, zmieniło się to, że samx sobie się wyoutowałxm jako osoba niebinarna. 

 

wtorek, 24 czerwca 2025

90.

Znowu miesiąc przerwy. Dobry znak? Może i tak, skoro nie czuję potrzeby się tu codziennie  wyżalać i walczyć o chociaż jedno miejsce, gdzie mogę wyrażać się, jak chcę. W realu zawsze, kiedy próbuję swoje emocje wyjaśnić, nigdy nie brzmi to dość poważnie, żeby ktokolwiek mi uwierzył, że ja: 

1. myślę to na serio, 

2. wiem, o czym mówię. 

Zasługuję na miejsce, gdzie mogę się wyżalić bez bagatelizowania moich potrzeb. Bez ciągłego "źle wszystko interpretujesz i musisz zmienić myślenie" zamiast "moje zachowanie sprawia tej osobie ból. Może powinienem się nad tym trochę zastanowić". Naprawdę, większość ludzi nie ma żadnych refleksji nad swoim zachowaniem...bo nie muszą. Mają życie poza siedzeniem cały czas we własnej głowie. Mają pracę, znajomych, związki, rodzinę.  Ja mogę tylko siedzieć 24/7 we własnych myślach i zastanawiać się nad zachowaniem swoim i innych. 

Nie wydaje mi się, żeby moi rodzice nawet oczekiwali, że kiedyś się wyprowadzę, będę mieć znajomych, pracę, życie. Nikt mojego życia nie planuje ani tego, jak mogliby mnie wesprzeć podczas przejścia w dorosłość. Zamiast tego najlepiej iść po linii najmniejszego oporu - żadnego przejścia w dorosłość nie będzie. Będę tu mieszkać i za 20, 30 lat, bez znajomych, dziewczyny, pracy, samodzielności. Prawda jest taka, że bez nich moje życie nigdzie się nie ruszy. To nie tak, że bez wsparcia będę sobie w stanie znaleźć pracę, mieszkanie, służby, do których mogę się zwrócić...

Nie będę w stanie tak po prostu powiedzieć: "dość tego, wyprowadzam się!".  Ludzie nie wiedzą, jaki to jest przywilej, być w stanie się tak zbuntować.  Czuję się, jakby kontrola nad moim życiem została mi całkowicie odebrana. Nie mogę planować swojego życia, mogę mieć tylko nadzieję, że coś kiedyś się ruszy. Ale wcale nie musi. 

sobota, 10 maja 2025

89.

Mój największy koszmar - angielski ustny - już za mną. 25/30 punktów. Pozostaje jednak pytanie, ile z tych utraconych punktów jest za rzeczy faktycznie zrobione źle, a ile za to, że komisja nie mogła się po mnie rozczytać albo coś źle odczytali, bo wiem, że coś tam gadali. Nawet nie chcę wiedzieć, co mam niby źle - słuchanie tego byłoby bardzo stresujące.

Jednak wyszło na to, że mogę, dzięki Wszechświatowi, pisać. O ile robię jakieś tam postępy w walce z fobią i mutyzmem, to są one mozolne, powolne. Matura ustna to - w porównaniu z moim obecnym poziomem - rzucanie się na głęboką wodę. Miejsce, gdzie mam mówić pełnymi zdaniami po angielsku, nie mogę odpowiadać pojedynczymi słówkami. Miejsce, gdzie, z definicji, moje umiejętności są oceniane i już nie ma wymówki, że "obcokrajowcy nie oceniają i cieszą się, że mówisz w ich języku".

piątek, 9 maja 2025

88.

Zawsze mnie wkurzało, kiedy moja mama odkładała wszystkie rozmowy ze mną na temat mojej przyszłości na "po maturze". Praca? Najpierw zdaj maturę. Ścięcie włosów? Najpierw zdaj maturę. 

Wczoraj do mnie dotarło, że "po maturze" będzie w przyszłym tygodniu. Już nie jest to jakiś abstrakcyjny odcinek czasu, który "kiedyś tam" się wydarzy i na który muszę czekać. Czekanie się skończyło.

W ogóle coś ostatnio z czasem jest nie tak. Moja mama dzisiaj w ramach testu nałożyła mi piankę koloryzującą na włosy. Trzeba było czekać 30 minut. Jest 12:32. Siedzę sobie, włączam jednego tiktoka, patrzę, jest 12:54, gdzie nie ma opcji, że minęło 20 minut. Naprawdę zaczynam wierzyć w to, że co chwilę zmieniam linie czasowe, quantum jumping i tak dalej.

Kiedy patrzę na swoje filmiki na YT, jestem w szoku widząc, że niektóre z nich są przesłane 6-7 miesięcy temu. Przecież ja te filmy robiłom już w tym roku! Ale...jednak nie.

Do tego dochodzi również szkoła średnia. Pamiętam z niej tak mało, że absolutnie nie wydaje się, jakby miały upłynąć lata. Na pewno nie cztery lata, może dwa maksymalnie. Pewnie to dlatego, że mózg zapamiętuje tylko rzeczy, które się wyróżniają. Jeśli każdy dzień w szkole był tak samo denny, to nie miał powodu go rejestrować jako coś, co w ogóle istnieje. 

Numeracja nie istnieje.

Długo mnie nie było, ale to nie oznacza, że moje myśli, odczucia i postępy, a raczej ich brak, przepadły. Wystarczy spojrzeć na...moje konwe...